Kaiser od lat terroryzował Teodosie, aż
stała się tylko Lady Thorą. Za pomocą kar cielesnych i przemocy psychicznej,
starał się na zawsze wyplenić z niej księżniczkę, dziedziczką Astrei, córkę
Królowej Ognia. Zniszczył całe jej dotychczasowe życie, a jego najwierniejszy
sługa i przyjaciel, Theyn, zamordował matkę Theodosi na jej oczach. Od tej pory
dziewczyna koronowana jest na Księżniczkę Popiołu. Ten tytuł ma ją upokorzyć. Z
każdym dniem Kaiser pozbywa się z niej tej resztki Astreanki. Lady Theo ukryła
prawdziwą siebie przed światem, dworem, samą sobą. Była niewolnicą we własnym
pałacu i musiała przyglądać się, jak jej poddani cierpią zesłani do kopalni,
gdzie powoli popadają w obłęd i są terroryzowani.
Jednak jedno wydarzenie, jeden dzień,
jedna godzina rozbija ten wielki mur jaki Theo zbudowała w sobie. Kaiser zmusił
ją do tego aby miała na rękach niewinną krew. Od tej pory Theodosia powoli
budzi się w dziewczynie i chcę zemsty, walki, zadośćuczynienia, wolności i
władzy. Ryzykując swoje życie postanawia walczyć z Kalovaxianami.
Księżniczka popiołu od pierwszych stron nie przypadła mi do gustu. Nie
potrafiłam się w tę historię wczytać, a główna bohaterka wydawała mi się
niesamowicie nijaka i nudna. Pomimo mojej wielkiej ekscytacji i
oczekiwania na premierę powieści Laury
Sebastian, poczułam rozczarowanie. Do czasu. Nie wiem nawet w którym
momencie wciągnęłam się w tę książkę.
Gdy już wczułam się w Theo, zżyłam z nią i starałam się w niewielkim stopniu
zrozumieć, przez co przeszła, zaczęłam jej mocno kibicować i trzymać kciuki.
Gdy skończyłam Księżniczkę popiołu, zrozumiałam
dlaczego autorka zdecydowała się właśnie tak bezbarwnie i nudno na pierwszych
stronach przedstawić bohaterkę. Laura Sebastian chciała pokazać czytelnikom jak
księżniczka się przebudza i jak znajduje w sobie wolę walki; jak budzi się z
letargu w który zapadła. Miło było patrzeć na przemianę Lady Thory w Theodosie,
Królową Ognia, władczynię Astrei.
Autorka nie wybieliła postępowania
Kaisera w stosunku do ludności podbitego kraju. Astreńczycy musieli wiele
wycierpieć – byli zabijani, zsyłani dokopali gdzie w obecności magicznych
kamieni popadali w obłęd, terroryzowani, głodzeni, bici. Theo każdy bunt swoich
poddanych odczuła na sobie. Z jednej
strony mamy obraz tyrana, jego najbliższych poddanych, a z drugiej poznajemy
Cress, córkę Theyina, która jako jedyna z nielicznych okazała małej Theo
życzliwość i zaprzyjaźniła się z nią.
Jedyne, co mnie nie przekonało to
trójkąt miłosny. Mogłam zrozumieć, że serce Theo było rozdarte pomiędzy dwóch
mężczyzn. Od lat pozbawiona miłości, odizolowana chciała w końcu coś do kogoś
poczuć. Jednak spodziewałam się, że będzie to okazane bardziej spektakularnie.
Czytając o jej relacjach z wybrankami nie czułam tej mięty, tych wzniosłych
uczuć, które spowodowałyby, że przepadnę i stanę się wielbicielką jednego z
nich. Nie jestem pewna jak autorka chcę poprowadzić akcje w kolejnej części.
Jak wybranie z tego galimatiasu?
Księżniczka
popiołu
może nie jest najlepszą powieścią, ale to obiecujące rozpoczęcie trylogii.
Czekam z niecierpliwością na drugi tom, bo Laura Sebastian zakończeniem dała
dużo domyślenia swoim czytelnikom.
Oficjalna recenzja dla portalu Papierowe Motyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz