[źródło] |
Zawsze mówi się „nie oceniaj książki po okładce”. Ale czy
jest to takie proste jak się wszystkim wydaje, chociaż nie raz wiele z nas
przekonało się że nieestetyczna oprawa skrywa treść o wiele ciekawsze, niż ta,
która błyszczy, jest wielokolorowa, i ma tłoczone litery. Albo ma ciekawe
zdjęcie. Niestety, coraz częściej się mylę i biorę do ręki książki, które mnie
nie interesują, są skierowane do innego grona odbiorców. Na Pragę nie wrócę było właśnie taką powieścią, którą czytałam dość
długi okres czasu, przerywając, aby zagłębić się w historię ciekawsze. Jednak
musicie przyznać, okładka jest przepiękna- przyciąga wzrok, jest troszeczkę
nostalgiczna intrygująca.
Magdalena jest warszawianką z krwi i kości. Mieszka razem z
córką, Anulą, ale powoli dojrzała do decyzji że pora odciąć pępowinę. Kobieta
wychowała się na Pradze i to tam swój wzrok kieruje w poszukiwaniu nowego lokum
dla siebie. Oczywiście, pomagają jej w tym przyjaciółki. Magda zabiera
czytelnika w świat warszawskich kamienic, ulic, miejsc, których historię
ożywia. I to jest wielki atut powieści.
Wielką ‘fanką’ Warszawy nie jestem. Chciałabym zobaczyć ją
taką przedwojenną, bo jak dla mnie to ona miała swój urok. Niestety, dane mi to
nigdy nie będzie, więc trzeba cieszyć się z tej odbudowanej stolicy. Pomimo że
historię Krakowa znam o wiele lepiej, interesują mnie losy kamienic, miejsc, w
których przed rokiem 1944 coś się znajdowało; gdzie żyli ludzie, bawili się,
śmiali, płakali. I swojej powieści pani Wichrowska przedstawia mi, i innym
czytelnikom, historię Warszawy. A ta jest warta uwagi.
Niestety, na tym walory powieści jak dla mnie się kończą.
Czytając, strasznie się nudziłam, nie potrafiłam zainteresować się książką na
dłużej niż godzinę. Gdy już odkładałam powieść, sięgałam po coś bardziej interesującego.
Czułam się wyprana z emocji, bez „rozerwania się” nie potrafiłam zająć się
czymś innym, bo byłam strasznie flegmatyczna. Nie przepadam za takimi
powieściami, chociaż wiem, że mają grono odbiorców, którzy bardzo je lubią.
Język i styl autorki nie potrafił mnie porwać i zainteresować-
co więcej strasznie mnie usypiał, a dodatkowo musiałam skupiać wiele uwagi, aby
zrozumieć fabułę i przekaz książki. Zazwyczaj książkę czytałam w łóżku, bo
leżała ona przez cały czas na półeczce i może stąd moje „uśpione” nastawienie
co do książki. Nie wiem. Może i tak.
Książka nie przypadła mi do gustu, chociaż obyczajówki
lubię, ale to nie znaczy, ze może nie spodobać się wam. Jeżeli chcecie
–sięgnijcie.
Za książkę dziękuje Wydawnictwu MG