Ilość stron : 315
Wydawnictwo : Kobra
"W wieku siedemnastu lat poprzysięgłam
sobie, że nigdy w życiu nie będę rozsądna, i przysięgi tej udawało mi się
dotrzymać."
Joanna przechodzi przez swoistego rodzaju kłopoty finansowe.
Czuje się z tym źle i myśli jakby w końcu wyjść na prostą. Mała iskierka
nadziei pojawia się gdy spotyka człowieka, który składa jej dosyć niecodzienną
propozycje. Ma ona się bowiem podawać za jego ukochaną i mieszkać w jej domu.
Sęk tkwi w tym iż Basieńka ma męża, który pomimo tego, iż nie żyją razem, nie
chcę dać jej rozwodu. A oboje (Basieńka z Stefanem Palanowskim, czyli
kochankiem) pragną wyjechać razem na jakiś czas, aby przekonać się czy ich
uczucie jest aż tak trwałe. Propozycja ma swoją cenę i to właśnie ona w końcu
przekonuje Joannę do zgody. Nie długo potem zostaje ucharakteryzowana na
Basieńkę i przewieziona do jej domu. Romans Maciejak wydaje się bohaterce zgoła
dziwny, jednakże została do takiego zachowania uprzedzona. Gdy podczas
wieczornego spaceru, na który chodzi z polecenia Basieńki, spotyka Marka,
tajemniczego blondyna znikąd, którego obdarza sympatią. Jednak wkrótce cała
prawda wychodzi na jaw i rozwiązanie przyprawia samą bohaterkę i ból głowy.
Czy wiecie że to w tej książce, pani Chmielewska po raz
pierwszy użyła zwrotu wulgarnego? Nie? Ja również. Gdy przeczytałam taką o to
ciekawostkę w Internecie natychmiast zaczęłam przekartkowywać powieść w jedną i
drugą stronę, aby znaleźć stosowny fragment. Niestety, nie udało mi się to,
jednak postanowiłam powyższa informacją podzielić się z wami. Wiem że nie tylko
ja czytuje z zamiłowaniem powieści pani Joanny, więc może znajdzie się ktoś,
kto owy fragment posiada. Bardzo proszę o podesłanie ponieważ jestem bardzo
ciekawa, jakiegoś zwrotu autorka użyła.
Jest to chyba ósma książka pani Chmielewskiej. Podobała mi
się mnie niż „Harpie” które czytałam jakiś czas temu, a szkoda, bo zapowiadała
się naprawdę nieźle. Nie mówię iż była zła. Co to, to nie. Po prostu brakowało
w niej ‘czegoś’. Zwłaszcza w zakończeniu. Chociaż samo w sobie było dobre, w
pewnych momentach nie potrafiłam zrozumieć Joanny. Dlaczego nie zachowa się
inaczej? Dlaczego nie postawi na swoim? Dobrze, ze tego nie zrobiła, bo inaczej
powieść skończyłaby się na pewno zgoła inaczej.
Co do bohaterki – jak już wspomniałam nazywa się Joanna
Chmielewska. Już w jednej książce spotkałam się z tą postacią. Nawet przez
ułamek sekundy zastanawiałam się czy to nie jest ta sama bohaterka co „Dwie
głowy i jedna noga”, ale zaraz te rozmyślania porzuciłam, aby powrócić do
przerwanej lektury. Jak dla mnie bohaterka jest osobą inteligentną, z ogromnym
poczuciem humoru i jeszcze większym dystansem do samej siebie. Pomimo
dojrzałego wieku( który wprost w książce nie pada, ale autorka robi na temat
lat bohaterki aluzje) wciąż cieszy się życiem i potrafi się zakochać. Takie
nastawienie do życia bardzo mi się podoba, przez co poddawałam się lekturze z
jeszcze większa pasją. No i muszę dodać, zaznaczyć i nakreślić iż jest to osoba
nadzwyczaj energiczna i ‘żywa’ – nie
użala się nad samą sobą, czerpie z życia to co najlepsze. Kto czytał powieści
pani Chmielewskiej, gdzie występuje bohaterka o tym samym imieniu i nazwisku
dobrze wie o co mi chodzi.
Książka jest kryminałem, jednak nie sposób się przy nim bać,
a wszystko przed wspaniały język użyty przez autorkę. Jak w każdej książce
zresztą. Pani Chmielewska idealnie potrafi posługiwać się ironią, sarkazmem,
przez co lektura jest jeszcze bardziej przyjemna w odbiorze. Jak dla mnie jest
to uczta duchowa.
Książka przeczytana w ramach wyzwań : Polacy nie gęsi; Czytamy powieści obyczajowe, Pierwsze słyszę