Na
początek, zanim przejdziecie do czytania recenzji, a raczej nie recenzji bo
pisać obiektywnych, dobrze skonstruowanych opinii nie potrafię obejrzyjcie
sobie zwiastun.
Zapowiada
się ciekawie? Jeżeli was choć trochę zainteresował was zwiastun, a nie oglądaliście jeszcze Jupiter.
Intornizacja i macie taki zamiar to nie czytajcie dalej, bo znajdują
się tam pewne spoilery, które mogą wam odebrać już tą minimalną radość z
oglądania. I nadzieję, że może jeszcze film wyjdzie na prostą.
Mnie film zainteresował już dawno, ale nie obejrzałam go zaraz po premierze, później również nie, aż do sobotniego wieczora. K w pracy (bo on za takimi filmami nie przepada. W jego przypadku to Szybcy i wściekli najlepiej codziennie), więc miałam spokój i postanowiłam w końcu poznać coś, co mnie niesamowicie wciągnie. I nie zraziły mnie negatywne opinie, o nie. Stwierdziłam, że się nie znają, albo film nie przypadł im do gustu, bo takie tematy ich nie interesują. Jak bardzo się myliłam. I już na wstępie uprzedzę że zmarnowałam 2 godziny życia. Tak. Sto dwadzieścia minut, bo tyle trwa ten film. I uwaga ! Wytrwałam bez przewijania go do przodu . I nie zasnęłam w trakcie.
Jupiter
wraz z matką mieszka w Ameryce i sprząta domy. To dziwne imię zawdzięcza
swojemu ojcu, którego fascynował kosmos i swą pierworodną córę postanowił
ochrzcić nazwą jednej z planet Układu Słonecznego. Niestety, zginął przez
narodzinami dziecka. Jupiter więc wiedze nudne życie, od sprzątania do
sprzątania, gdy na ziemię przybywa Cane, genetycznie zmodyfikowany łowca, który
ma za zadanie odnaleźć dziewczynę, ponieważ jest ona dziedziczką czegoś
wielkiego, co może zmienić losy galaktyki.
Fabuła
na plus. Zwiastun na plus. Cała reszta to wielki minus. Nie pomógł Channing
Tatum jako Cane. Nie pomogła Mila Kunis jako Jupier. Nic nie pomogło.
Dwójka głównych bohaterów gra na baczność. Miałam wrażenie że pozbawieni są
jakichkolwiek talentów, nie potrafili wczuć się w swoje role. Klimat filmu jest
specyficzny, a aktorzy powinno go poczuć już przed pierwszymi zdjęciami, aby
móc z przekonaniem wcielić się w postać, którą gra. Niestety, tutaj tego
zabrakło, chociaż na to mogę przymknąć oko. Troszkę. Bo w tym filmie brakuje
jakiegokolwiek logicznego sensu. I postaram się przybliżyć moje główne uwagi w
punktach:
1)
Nie wiadomo kim jest Jupier. Owszem, wiadomo że ma coś wspólnego z
wszechświatem, ale dowiadujemy się tego ze strzępków informacji, które ktoś tam
jej przekazał. I nawet jeżeli jest już scena, gdzie dziewczyna powinna mieć
wszystko wyjaśnione, to nie było żadnego szoku, a zazwyczaj podczas oglądania
na chwilę, gdy bohater pozna swoją historię, czekam z wielką niecierpliwością,
a potem nie mogę pozbierać się z podłogi. I tutaj tego zabrakło. Informacji i
wyjaśnień podanych w przystępnej formie. W dodatku Mila miała wciąż ten sam
wyraz twarzy. Pozbawiony jakichkolwiek emocji.
2)
Sceny walki. Byłam ich bardzo ciekawa, ale tutaj... Wszystkie bójki, walki,
bitwy były niepotrzebnie przedłużane, przez co zaczęłam się nudzić już na
początku filmu. Takie przeciągnie nie wniosło do ekranizacji nic nowego, a
tylko znudziło.
3) W
pewnym momencie na ekranie panuje totalny chaos. Kogoś wtrącają do więzienia,
Cane'a ktoś nagle ratuje z przestrzeni kosmicznej, ale dlaczego i po co nie
wiadomo. Czyjaś córka choruje na jakąś dziwną chorobę, której nazwa w filmie
wcześniej się nie pojawiła. Nie wiadomo skąd pojawia się nowa postać i nie jest
ona w żaden sposób przedstawiona. Oglądając, miałam wrażenie że w czasie
montażu wyrzucono 3/4 scen, które mogłyby uratować ten film.