Poprzednia część bardzo mi się spodobała
i nie mogłam się doczekać, aż zacznę czytać Spectrum.
Starannie dopracowany świat, pełen androidów, mikrowszczepów, które
”udoskonalają” ludzi, a do tego intryga, która może diametralnie zmienić losy
świata. Chociaż since-fiction, a raczej cyberpunk (dopiero się dowiedziałam, że
Spectrum i Łzy Mai kategoryzuje się do tego gatunku) nie należą do pozycji, po które
sięgam tak często jak kryminał czy fantastykę, to jestem oczarowana tą
historią.
Podczas ataku na Beyond Industries, Maya
dowiaduje się, że reinforsyna pozwala androidom odczuwać emocje. Przestają być
robotami, którzy tylko potrafią naśladować ludzi. Gdy część jej braci i sióstr
dołącza do buntu i zażywa reinforsynę, Maya, pozostaje wierna kapitanowi
Quinnowi. Ona jako jedyna stara się obronić go przed operacją, na którą nie
wyraził zgody. Niestety, kobieta zostaje zmuszona do ucieczki zza Mur, aby
ratować swoje życie. Pomimo wszystko, nadal pozostaje wierna kapitanowi i ma
nadzieję, że uda jej się z nim porozmawiać. Maya, za Murem wpada na trop
większej intrygi; czegoś, za co pociągają Ci, z największa władzą.
Spectrum nie jest dalszą
częścią historii, którą poznaliśmy w Łzach Mai. W tym tomie serii obserwujemy wszystkie wydarzenia z punktu
widzenia Mai, androida, współpracownika kapitana Jareda Quinna. Dzięki lekturze
tej części, jako czytelnik zyskałam
bardzo dokładny opis sytuacji i mogłam spojrzeć na całą sprawę oczami Mai.
Jaka jest bohaterka i narratorka Spectrum? Jest kobietą. Nie przypomina
cyborga. Jej zachowania są normalne, ludzkie. Obawiałam się tej lektury, ale
jestem zachwycona. Mogłam wszystkie wydarzenia, które znałam z Łez Mai, obejrzeć jeszcze raz, dokładniej.
Wszystko, co wydarzyło się w czasie Buntu znałam dosyć pobieżnie, tylko z tego,
co dowiedział się Quinn. Teraz mogłam
spojrzeć na to wszystko oczami May, ba, mogłam w tym uczestniczyć i dowiedzieć
się, co naprawdę kierowało bohaterką, że zdecydowała się porzucić wszystko.
Teraz już się jej nie dziwię.
Podczas lektury poprzedniego tomu, byłam
zainteresowana, jak wygląda życie zza Murem. I teraz mogłam zobaczyć je na
własne oczy. Martyna Raduchowska wszystko – akcje, miejsca czy bohaterów –
opisała nadzwyczaj realistycznie. Gdy tylko otwierałam Spectrum, przenosiłam się do innego świata, do przyszłości, aby
razem z bohaterką starać się jakoś przeżyć. Chociaż w poprzedniej części, Mayę
odebrałam jako zdrajczynie, to po lekturze tej części, moje zdanie o niej
diametralnie się zmieniło.
Pomimo, że w książce autorka
przedstawiła nowy świat, musiała wprowadzić do niego czytelnika, to Spectrum czyta się ekspresowo. Gdy tylko
się otworzy książkę, wpada się w nią, a zwroty akcji i nowe smaczki wcale nie
pozwalają się od niej oderwać, nawet na chwile.
Spectrum pozwolił mi
spojrzeć na New Horizon z nieco innej strony. Pytań mam coraz więcej i czekam z
niecierpliwością na kolejną część.
Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwu Uroboros!