Nie trzeba być
wojującą feministką, aby zauważyć, że pomimo równouprawnienia, kobiety nadal są
nierówno traktowane, a ich prawa lekceważone. Gorzej im znaleźć stałą pracę, bo
przecież zaraz zajdą w ciążę i pójdą rodzić. Co roku, gdy jako naród świętujemy
11 listopada jako dzień Odzyskania Niepodległości, wspomina się o prawach
wyborczych kobiet. Powoli, bardzo powoli, do przeszłości odchodzi obraz pani, która ma rodzić i wychowywać dzieci, zajmować się całym domem, a w dodatku
pięknie wyglądać i być posłuszną mężowi. Nie odejmuje nic kobietom, które wolą
zająć się wychowaniem dziecka – jeżeli jest to ich wybór, tak chcą żyć, to
super! Chcemy, aby przestrzegano naszych praw i woli. Czytając biografie wielkich
kobiet, mam wrażenie, że wiele urodziło się w złym czasie. Chociaż mądre i
odważne, nie mogły w pełni się rozwinąć przez panujący patriarchat. O ile w
Europie i USA w XXI wieku jest problem z równouprawnieniem, to co dzieje się w
krajach, gdzie kobiety nadal spychane są na margines społeczny?
Kim jest Melinda
Gates? To kobieta, która wiedziała, czego chce. Doświadczona, wykształcona,
mądra. Nie godziła się na zasady, które nadal panują w wielu krajach. Melina
chciała coś zmienić, pomóc. Gdy
zrezygnowała z pracy w Microsofcie, postanowiła założyć fundacje, która pomoże
kobietom źle traktowanym; kobietom, którymi rządzą mężowie i teściowie i
ojcowie; kobietom, które nie mogą decydować o własnym ciele; kobietom, którym
odmawia się edukacji. Wszystkim tym, którzy tej pomocy potrzebują. Melinda
poświęciła swojej fundacji wiele, ale i wiele dobrego uczyniła. Pani Gates jest
wojowniczką o prawa kobiet na całym świecie. Prywatnie jest żoną Billa Gatesa i
mamą.
Każda z nas
powinna być feministką. Nie chodzi mi o ten przerysowany i stereotypowy obraz
wojującej kobiety. Każda z nas powinna bronić swoich praw i być z nich dumna,
bo niektóre nie mają pełnej swobody w decydowaniu o sobie. Książki, które
poruszają te realne problemy znam i często po nie sięgam. Pokazują, oczami tych,
którzy tego doświadczyli, jak traktowane są kobiety w rożnych krajach światach.
Najbardziej zszokowała mnie nie Arabia Saudyjska czy kraje Afryki, ale Indie. Tym razem mogłam spojrzeć na ten świat
oczami kogoś takiego jak ja – kobiety, która urodziła się w kraju rozwiniętym,
która mogła zdobyć doświadczenie, decydować o swoim ciele, o ciążach. Która
mogła wyjść na spacer czy do kawiarni kiedy tylko tego chciała. Melinda
Gates w swojej książce opisuje krótko swoje życie przed założeniem fundacji
oraz jej początki. Pochyla się nad
problemami kobiet – niechcianymi ciążami, które zagrażają życiu matek i dzieci.
Kolejne dziecko to kolejny mały człowiek do wykarmienia, a och opiekunki zdają
sobie sprawę, że nie dadzą rady wszystkich nakarmić. Melinda Gates
dokładnie opisuje problem braku antykoncepcji dla tych najbardziej potrzebujących;
opowiada o planowaniu rodziny – temacie, który również w krajach rozwiniętych
jest bagatelizowany. Autorka przybliża czytelnikom problem braku dostępu do
edukacji, a jednocześnie opowiada historię tych dziewcząt, którym się udało.
Wspomina o nierównościach w pracy, o
małżeństwach dziewczynek. Uderzyły mnie najbardziej osobiste historie kobiet,
które Melinda spotkała na swojej drodze. Bo o ile liczby, tabelki czy omówienie
problemu nie do wszystkich może dotrzeć, to już takie osobiste zwierzenia jak
najbardziej. Za historią jednostki stoją miliony podobnych przypadków.
„Moment zwrotny” to nie tylko opis działań
fundacji założonej przez Gatesów, ale także manifest kobiecej siły. Autorka formułując
ciekawe i trafne wnioski, zmusza swoich czytelników do myślenia, wnikliwego
obserwowania rzeczywistości i wysnuwania swoich własnych spostrzeżeń. Jak dla
mnie ta książka okazała się bardzo ciekawą, intrygującą, ale także zapadającą w
pamięć lekturą.
Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwu Zysk i Ska!