"Dom złudzeń. Iga" Iwona J. Walczak





Iga przywykła do życia w luksusie. Jeździła na wakacje w odległe miejsca, w jej torebce pałętały się ruloniki banknotów „na cukiereczki”. Potrafiła wyrzucić ubrania za krocie, które już jej nie pasowały (chociaż ani razu ich nie założyła). Czuła, że może tego od życia wymagać. Rozpieszczona przez swojego drugiego męża Leszka, jest w szoku gdy poznaje prawdę o bankructwie firmy. Przerażona, ale i zraniona postanawia działać. Ma dla kogo- Leszek, uciekając do kochanki zostawił ich małego synka…., który pozostaje pod opieką matki.W dodatku, ziemie należały do jej dziadka i mają dla niej ogromne znaczenie sentymentalne. Sprzedaje wspaniałą willę i przeprowadza się do tytułowego Domu Złudzeń, gdzie postanawia zacząć  nowe życie. Czy skutecznie?

Przyznam że spodziewałam się lepszej lektury. Piękna okładka, pozytywne recenzje. Jednak „Dom złudzeń” nie okazał się dla mnie strzałem w dziesiątkę. I chociaż zaczęło się ciekawie, nie potrafiłam ani zrozumieć Igi, ani wczytać się w wydarzenia.


 Iga była postacią bardzo irytującą i lekkomyślną. Chociaż podniosła się z przysłowiowego „dołka” to jak dla mnie była zbyt  bardzo zakochana w sobie i przekonana o swojej „cudowności”. Wiem że lepiej jak bohaterka irytuje niż nie wywołuje żadnych uczuć, ale w tym przypadku Iga zraziła mnie co niemal całej powieści, że czytałam ją ponad półtorej tygodnia (a zazwyczaj książki, nawet te przeciętne czytam niecały tydzień).

Styl pisania autorki jest zaskakujący, ale i ciekawy chociaż to również przez niego nie potrafiłam zrozumieć powieści.  Miałam czasami wrażenie że czytam „wylew” myśli, które nie są przemyślane. Iga bardzo przypominała mi przysłowiową heroinę , która miota się z kąta w kąt i nie potrafi podjąć jakiejkolwiek decyzji bez użalania się nad sobą i histerii, która aż z książki się wylewała.
Jest to chyba jedna z najkrótszych recenzji  od baaaaaardzo długiego czasu, ale nie potrafię napisać nic więcej. Ta książka była mi chyba zbyt obojętna a zarazem irytująca żebym pozwoliła sobie na natłok myśli i uczuć, które kotłują się w mojej głowie. Nie raz i nie dwa po lekturze miałam tzw. kaca książkowego i nie potrafiłam wziąć do ręki innej książki. W tym przypadku było inaczej.  Po kacu nie było nawet śladu. Tylko irytacja i niechęć.

Jednak wcale nie znaczy, że jeżeli mi książka się nie spodobała, inni również nie będą zadowolenia z lektury. Osoby, które mają ochotę na coś lekkiego i nie zapadającego w pamięci, odnajdą w czytaniu Domu Złudzeń wielką przyjemność.   




Za książkę dziękuje Wydawnictwu Replika

My Instagram

Made with by OddThemes | Distributed by Gooyaabi Templates