Lubię komedie kryminalne. To lekkie
potraktowanie zbrodni, czarny humor, wartką akcję, główne bohaterki, które
uwielbiają pakować się w kłopoty. Przy takich książkach można odpocząć, a
jednocześnie przeżyć wspaniałe przygody. Tak miało być w przypadku Panny z monidła.
Nie czytałam poprzedniego tomu o
przygodach Alicji, wesołej rozwódki, ale nie przeszkodziło mi to w odbiorze
lektury. Autorka bardzo skutecznie, ale nie zdradzając szczegółowych wątków
streściła to, co wydarzyło się w pierwszej części. Alicja, która pod
nieobecność przyjaciółki wprowadza się do jej domu, aby się nim opiekować,
przeżywa kolejne dość szalone przygody. Do „nowego” miejsca zamieszkania przybywa
wraz z Szymonem. Kobieta w nowym miejscy ma zamiar odgonić rutynę. Z powodu
pakowania i przewożenia rzeczy umyka jej informacja o kradzieży w miejscowym
muzeum – ktoś przywłaszczył sobie obraz zatytułowany „Panna z monidła”.
Policjanci rozpoczynają śledztwo, a Alicja nie wiadomo dlaczego znajduje się wz
jego centrum.
Nie polubiłam się z Alicją, oj nie.
Strasznie działała mi na nerwy i to już od pierwszych stron. Autorka wykreowała
ją na kobietę po przejściach, które pech nie odstępuje na krok, a dziwne
przypadki to jej drugie imię. Alicja miała być przerysowana, ale w tym
przypadku była aż nadto wyeksponowana. Czasami nie mogłam uwierzyć, że tak
trudno jej coś zrozumieć, w wyniku czego sceny, które miały mnie rozbawić do
łez tylko wywoływały moją irytację. Znacie takie bohaterki literackie? Alicja
była zbyt komiczna. Co do reszty postaci – nie potrafiłam nawiązać z nimi nici
porozumienia i byli do siebie bardzo podobni.
Nie wszystkie sytuacje były zabawne.
Większość wywoływała dość spore uczucie irytacji dlatego dość często odkładałam
książkę na bok. Panna z monidła miała
mi towarzyszyć przez dwa, góra trzy wieczory, ale niestety, męczyłam ją
znacznie dłużej. Autorka nie trafiła do mnie ze swoją historią. Wiedziałam, co
chciała wywołać u czytelnika (same pozytywne emocje), ale w moim przypadku było
zupełnie inaczej.
Z bólem muszę to napisać – intryga
kryminalna przeszła gdzieś obok. Miałam wrażenie, że sprawa zaginięcia tytułowego
obrazu toczy się gdzieś tle, a na
pierwszy plan wysuwają się absurdalne sytuacje z główną bohaterką w roli
głównej, które nic nie wnoszą do akcji powieści. Zabolało mnie to najbardziej,
bo pomimo wszystko, wciąż w trakcie lektury miałam nadzieję, że to wszystko
jakoś się rozkręci, rozbuja, a ja wciągnę się w historię Alicji, nawet przy
samym końcu. Czytelnik dość szybko może odgadnąć gdzie zaginiony obraz się
znajduje i co ma z nim wspólnego bohaterka, a intryguje sposób w jaki doszło do
danej sytuacji.
Niestety, Panna z monidła nie spełniła moich oczekiwań.
Za możliwość przeczytania dziękuje Wydawnictwu Replika.