O „Szamance od umarlaków” słyszałam wiele
dobrego, a i z twórczością Martyny Raduchowskiej się polubiłam po „Łzach Mai” i „Spectrum”. Jednak opowieść o Idze jest inna. W recenzjach
pisaliście, że „Szamanka od umarlaków”
to świetna książka, od której nie można się oderwać ani na chwilę.
Zachęcona
usiadłam do czytania.
I muszę przyznać, że pierwsza połowa książki,
chociaż napisana dobrze pod względem merytorycznym i językowym, średnio mi się
spodobała. Idę polubiłam, ciotka Tekla okazała się świetną groteskową postacią,
działy się fajne rzeczy, ale coś było nam z ”Szamanką” nie po drodze. Dopiero gdy dałam tej książce szansę i
czytałam dalej, nawiązała się między nami nić sympatii, która w miarę jak
zbliżałam się do końca, zmieniała się w gruby sznur. Martyna Raduchowska miała
bardzo ciekawy pomysł. „Szamanka od umarlaków” nie jest horrorem
czy thrillerem, przynajmniej nie takim typowym. Dzieją się tutaj rzeczy
straszne, nieprzyjemne, dziwne, okropne, ale autorka wszystko okraszyła sporą
dawką humoru i ironii, a bohaterka to młoda dziewczyna, która najchętniej
wypisałaby się z tego całego ambarasu.
Muszę przyznać, że wszystkie elementy do siebie pasowały i ze sobą ładnie
współgrały. W „Szamance od umarlaków”
spotkacie bardzo dużo duchów, a także dziwnych ludzi i demony. Muszę przyznać,
że zazdroszczę autorce pomysłów na takie wykreowanie świata Idy. Czytałam, że
kolejna część jest jeszcze lepsza.
Czy polubiłam główną
bohaterkę? Jak najbardziej tak. I nie mam jej nic do zarzucenia. Ida jest
postacią ciekawą, zabawną, często wpadającą w kłopoty. Pech ją uwielbia i nie
opuszcza ani na chwilę. Czasami palnie jakieś głupstwo i najchętniej oddałaby
komuś swoje moce. Ida jest bohaterką normalną i chyba to czyni z niej postać,
którą da się lubić. Lekkość pióra Martyny Raduchowskiej sprawiła, że dziewczyna
wydaje się osobą z krwi i kości; kimś, kogo mogłybyśmy spotkać na ulicy czy na
uczelni i zamienić kilka słów.
Czy sięgnę po
drugą część? Jak najbardziej – już czeka u mnie na półce przy łóżku, co czyni
ją priorytetem. Autorka rozpaliła moją ciekawość, gros wątków nie zostało
zakończonych, a i czekam na rozwój pewnej relacji (coś czuje, że Martyna
Raduchowska zszarga moje nerwy i złamie mi serce).